[Jastrzębie-Zdrój] Międzygminny Związek Komunikacyjny
: 2007-09-24, 13:46
W temacie zamieszczę kilka artykułów związanych z niektórymi problemami Jastrzębskiego MZK oraz o kłopotach innych spowodowanych problemami MZK
http://mzkjastrzebie.com/przejazd.php
tygodnik regionalny Nowiny pisze:Paraliż w autobusach?
http://img526.imageshack.us/my.php?image=4680biglw7.jpg
Oby tylko ta sytuacja nie odbiła się na pasażerach PKM-u
Związek komunikacyjny winien firmie 1,5 mln zł
Na 1,5 mln zł szacuje są zaległości Międzygminnego Związku Komunikacyjnego w Jastrzębiu wobec Przedsiębiorstwa Komunikacji Miejskiej. Jego pracownicy zarzucają związkowi, że bardziej dba o interesy innych przewoźników niż firmy, której jest właścicielem.
Radny Damian Gałuszka, reprezentujący Jastrzębie w MZK, pyta, dlaczego władze związku nie przeciwdziałały kryzysowi. – To, co nastąpiło w MZK, nie stało się z dnia na dzień. Obecny stan PKM-u możemy określić jako tragiczny. Niejasna jest też sprawa różnicowania przewoźników. Jedni otrzymują pieniądze za usługi, a drudzy w mniejszym stopniu lub w ogóle. Uważam, że powinno zająć się tym walne zgromadzenie, i to jak najszybciej. Chodzi przecież o uchronienie mieszkańców przed niedogodnościami i zapewnienie firmie środków na działalność – podkreśla radny Gałuszka. Jak wyjaśnia dyrektor PKM-u Grzegorz Juraszczyk, 1,5 mln długu dotyczy lipca i sierpnia.
Miesiąc, nie dwa
– Cała ta sytuacja skutkuje tym, że nie mamy na zakup paliwa ani wypłaty dla pracowników. Ratujemy się zaciąganiem kredytów. Takie funkcjonowanie na dłuższą metę jest trudne, bo spłata dodatkowych, nie planowanych zobowiązań podwyższa koszty działalności – mówi dyrektor Juraszczyk. Benedykt Lanuszny, dyrektor biura MZK, przyznaje, że są zaległości, twierdzi jednak, że sięgają one nie dwóch miesięcy, a tylko jednego: lipca. – Za sierpień mamy czas zapłacić do 25 września. Jest to wynikiem tego, że spadły wpływy ze sprzedaży biletów, z których płacimy przewoźnikom za wykonane usługi. Kwotę deficytu w naszym budżecie szacujemy na około 1 mln zł – mówi Benedykt Lanuszny.
Skąd MZK weźmie te pieniądze, czy ta sytuacja nie zagraża funkcjonowaniu komunikacji w Jastrzębiu i czy pracownicy PKM-u nie muszą obawiać się o swoje wypłaty? Benedykt Lanuszny odpowiada, że nie można mówić o jakimkolwiek zagrożeniu dla transportu publicznego. Co najwyżej niektórzy kierowcy zechcą zmienić pracę. Jak dodaje, kondycja MZK będzie przedmiotem obrad walnego zgromadzenia i tam padną konkretne propozycje rozwiązań zaistniałych problemów. Jednak już zdradza, że oszczędności są możliwe.
Nie ma kompetencji
A co na to wszystko jastrzębski magistrat? PKM to w końcu firma miejscowa. – Władze miasta nie mają kompetencji do podejmowania działań w tych kwestiach. Takie sprawy leżą w gestii walnego zgromadzenia Międzygminnego Związku Komunikacyjnego, w skład którego wchodzą przedstawiciele 12 zrzeszonych gmin, oraz zarządu. Trwają rozmowy między związkiem a przewoźnikami. Na początku października odbędzie się walne zgromadzenie, na którym zarząd ma przedstawić propozycję uzdrowienia sytuacji finansowej – mówi Katarzyna Wołczańska, rzeczniczka urzędu miasta.
Jak zaznacza Benedykt Lanuszny, oszczędności są możliwe w przypadku linii E-3, łączącej Jastrzębie z Rybnikiem, ponieważ niedawno postanowiły do niej dopłacać Jastrzębie, Wodzisław i Mszana. Dla MZK są to dodatkowe dochody.
A teraz o linii E-3 która z powodu dochodowości była nazywana kurą znoszącą złote jaja, ale jak się okazało jest inaczejJasNet pisze:Problemy finansowe MZK?Rzadko kiedy pasażerowie wsiadający do autobusu zastanawiają się, na jakiej zasadzie działa firma dowożąca ich codziennie do pracy, szkoły czy w inne miejsca. Nikt nie myśli wtedy, że system komunikacyjny może nie zadziałać, a autobus pewnego dnia nie przyjechać. W ostatnim czasie pojawiły się głosy, mówiące o problemach finansowych MZK. Czy są one na tyle poważne, aby postawić pod znakiem zapytania funkcjonowanie komunikacji publicznej w Jastrzębiu, czy też mają charakter krótkotrwały i ich występowanie jest czymś normalnym dla firmy, podlegającej prawom wolnego rynku?
Międzygminny Związek Komunikacyjny można nazwać systemem zarządzania komunikacją na obszarze 12 gmin, które wspólnie zdecydowały się realizować organizację lokalnego transportu zbiorowego. MZK posiada trzech przewoźników są to: Przedsiębiorstwo Komunikacji Miejskiej Sp. z o.o., działające głównie na terenie Jastrzębia, V-BUS ¯ory oraz PPKS. W ciągu roku z usług tych przewoźników korzysta około 16 mln pasażerów, którzy przejeżdżają łącznie ok. 8 mln kilometrów. Już same wielkości tych danych obrazują, jakie znaczenie, nie tylko dla jastrzębian, ma komunikacja miejska. Tak więc MZK realizuje ważne zadanie społeczne, przy czym – warto również pamiętać – dysponuje nie małymi pieniędzmi na ten cel.
Jak zatem wygląda sposób finansowania przewoźników, czyli kto za to wszystko płaci? Ponad 60% dochodów MZK, to dochody ze sprzedaży biletów. Pozostałą część stanowią dotacje gmin związkowych, które pokrywają koszty dowozu uczniów do szkół, a także część ulg, wprowadzonych przez władze związku. Innym źródłem dochodów są również tzw. opłaty dodatkowe, nałożone na pasażerów, jeżdżących bez biletu popularnie nazywane mandatami. Jeśli chodzi o wydatki, jakie wiążą się z funkcjonowaniem MZK, to aż ok. 85% z nich przeznacza się na zapewnienie przewozów.
Funkcjonowanie systemu, obejmującego swoim zasięgiem tak duży obszar (MZK jest drugim na Śląsku co do wielkości związkiem komunikacyjnym), wymaga określonego sposobu podejmowania decyzji. Najwyższą władzą w MZK jest Zgromadzenie, w którym biorą udział przedstawiciele 12 gmin - po 2 osoby z każdej gminy. A organem wykonawczym jest Zarząd. Jego obecny skład to: Daniel Wawrzyczek – przedstawiciel ¯or, Franciszek Piksa – przedstawiciel Jastrzębia, Wiesław Janiszewski – przedstawiciel Czerwionki-Leszczyny, Ryszard Zawadzki – przedstawiciel Wodzisławia i Benedykt Lanuszny – pochodzący spoza przedstawicieli członków związku. Właśnie te dwa gremia decydują o polityce całego MZK.
O kondycji finansowej jastrzębskiego PKM decyduje to, ile pieniędzy otrzyma od MZK, do którego z kolei wpływają dotacje m. in. z budżetu naszego miasta i pozostałych gmin oraz z wpływów ze sprzedanych biletów. Wydawać by się mogło, że ten mechanizm finansowania PKM i innych przewoźników jest sprawdzony. Jednak w ostatnim czasie pojawiły się niepokojące sygnały, świadczące o jego niewydolności. Krótko mówiąc, do kasy PKM nie wpływają zagwarantowane wcześniej umową pieniądze.
Radny Damian Gałuszka, będący przedstawicielem Rady Miasta Jastrzębie Zdrój w Międzygminnym Związku Komunikacyjnym, mówi: „Dlaczego odpowiedzialne władze w związku, czyli zarząd nie podjął wcześniejszych kroków, aby przeciwdziałać kryzysowi finansowemu? Sytuacja, z którą mamy do czynienia w MZK nie stała się z dnia na dzień. Obecny stan, w jakim znalazł się PKM możemy określić jako tragiczny. Nie jasna jest też sytuacja, w której różnicuje się przewoźników. Jedni otrzymują pieniądze za przewozy, a drudzy w mniejszym stopniu lub w ogóle. Uważam, że tą sprawą powinno zająć się Zgromadzenie i to jak najszybciej. Chodzi nam przecież o uniknięcie niedogodności komunikacyjnych dla mieszkańców Jastrzębia i zapewnienie firmie środków na jej działalność”.
Dyrektor jastrzębskiego PKM, Grzegorz Juraszczyk, mówi o zaległościach finansowych, które dotyczą miesiąca lipca i sierpnia. Zaległości te wynoszą około 1,5 mln zł. „Taki stan rzeczy wiąże się z tym, że nie mamy płynności finansowej na zakup paliwa, również z tych wpływów pokrywaliśmy wypłatę dla pracowników. Staramy się zapewnić funkcjonowanie zakładu, poprzez zaciąganie kredytów. Takie funkcjonowanie na dłuższą metę jest trudne, przecież spłata dodatkowych, nie planowanych zobowiązań finansowych, podwyższa koszty działalności, które trzeba będzie kiedyś spłacić” - mówi G. Juraszczyk. Benedykt Lanuszny – członek zarządu MZK – tłumaczy zaistniałą sytuację: „To prawda, są zaległości finansowe, jednak nie sięgają one dwóch miesięcy, a jednego tzn. lipca, za sierpień mamy czas zapłacić do 25.09. Jest to wynikiem tego, że zmniejszyły się wpływy za sprzedane bilety, z których płacimy przewoźnikom za wykonane usługi transportowe. Kwotę deficytu w naszym budżecie możemy oszacować na około 1 mln zł”.
Skąd zatem MZK zdobędzie brakujące pieniądze, czy ta sytuacja nie jest zagrożeniem dla funkcjonowania komunikacji w Jastrzębiu i czy pracownicy PKM nie muszą obawiać się o wypłatę wynagrodzenia za pracę? Benedykt Lanuszny odpowiada, że „Nie można w tej sytuacji mówić o jakimkolwiek zagrożeniu w funkcjonowaniu transportu publicznego. Co najwyżej może zdarzyć się tak, że niektórzy kierowcy postanowią zmienić pracę, ale jest to już inna sprawa. Aktualna sytuacja MZK będzie przedmiotem obrad Walnego Zgromadzenia Związku i tam zostaną przedstawione konkretne propozycje rozwiązań zaistniałych problemów. Jednak już dzisiaj mogę powiedzieć, że widzimy miejsca, gdzie możliwe są oszczędności. Jest tak w przypadku linii E-3, od niedawna gminy: Jastrzębie, Wodzisław, Mszana zdecydowały się dopłacać do tego autobusu. Są to więc dla MZK dodatkowe dochody”.
Urząd Miasta, w sprawie sytuacji jastrzębskiego PKM, zajął następujące stanowisko: „Władze miasta nie mają kompetencji do podejmowania działań w tych kwestiach. Takie sprawy należą do kompetencji Zgromadzenia Międzygminnego Związku Komunikacyjnego, w skład którego wchodzą przedstawiciele 12 gmin zrzeszonych w MZK oraz do zarządu MZK. Rozmowy między MZK a przewoźnikami są prowadzone. Na początku października odbędzie się Walne Zgromadzenie, na którym zarząd ma przedstawić propozycję uzdrowienia sytuacji finansowej”.
Jest zatem problem czy go nie ma? W przedstawionej sytuacji mamy do czynienia z zaburzeniem płynności finansowej przedsiębiorstwa. Istotne jest w tym wypadku określenie genezy tego zjawiska. Bo tylko rzetelne analizy ekonomistów pozwolą znaleźć odpowiedź na pytanie: Czy i gdzie zostały popełnione błędy w zarządzaniu i dlaczego nie podjęto wcześniejszych działań, zmierzających do ich wyeliminowania. Z drugiej jednak strony, w gospodarce rynkowej nie wszystkie zdarzenia są tak do końca przewidywalne i każda decyzja obciążona jest pewnym ryzykiem. Jakkolwiek by nie było, MZK i zagadnienie transportu publicznego jest ważnym zadaniem samorządowym gmin. Dlatego istotny aspekt społeczny, jaki pojawia się w tym kontekście, każe z większą uwagą podejść do tego, co dzieje się w tej firmie.
Nowiny Wodzisławskie pisze:Przejazd tranzytem
Gdy okazało się, że linia autobusowa E-3 z Jastrzębia do Rybnika nie jest dochodowa, Międzygminny Związek Komunikacyjny wyciągnął w stronę gmin rękę po pieniądze. Jeśli do kursów nie dopłacą, autobus przestanie jeździć. Już wiadomo, że zapłaci Wodzisław i Mszana. Radlin ma opory. Jeśli władze tego miasta nie przekażą pieniędzy, autobus się w tym mieście nie zatrzyma.
Autobusy MZK z Jastrzębia do Rybnika nie zatrzymają się w Radlinie.
Od lat szefostwo Międzygminnego Związku Komunikacyjnego utrzymywało, że jedyną linią autobusową przynoszącą zyski jest linia E-3 z Jastrzębia do Rybnika i z powrotem. Po dokładnym przeanalizowaniu budżetu MZK okazało się, że to już tylko przeszłość. Obecnie nie ma linii, która nie przynosiłaby strat. W tej sytuacji dofinansowanie przez gminy kursów Jastrzębie – Rybnik stało się konieczne. W przeciwnym razie kursy zostaną zlikwidowane.
Pieniądze jest w stanie wyłożyć Wodzisław – To dla nas zbyt ważna sprawa. Dla dobra mieszkańców nie możemy sobie pozwolić na likwidację tej linii – tłumaczy prezydent Mieczysław Kieca. Swojego budżetu nie będzie szczędzić również Jastrzębie i Mszana, której władze jeszcze niedawno skutecznie zabiegały o utworzenie na terenie gminy przystanku. Pieniędzy nie chce wyłożyć Rybnik i Radlin. W przypadku pierwszego z miast trwają negocjacje. Jeśli prezydent Adam Fudali na dofinansowanie się nie zgodzi, pozostałe gminy będą musiały zapłacić więcej. Natomiast w przypadku Radlina zdecydowano, że autobusy linii E-3 na terenie tego miasta nie będą się zatrzymywały.
Serwis Rybnik.com.pl pisze:Kłopotliwa „Erka”
Wyjaśnia się zamieszanie wokół E-3 – jednej z najpopularniejszych linii autobusowych w regionie.
Linia autobusowa E-3, potocznie jest zwana „Erką”, przejeżdża przez Jastrzębie, Mszanę, Wodzisław Śląski, Radlin i Rybnik. Należy dodać, że jest jedynym bezpośrednim połączeniem Jastrzębia z Rybnikiem, które obsługuje Międzygminny Związek Komunikacyjny.
Do niedawna „Erka” była „sztandarową” linią MZK, ponieważ sama utrzymywała się ze sprzedaży biletów, a nawet przynosiła związkowi zyski. Problemy pojawiły się kilka lat temu. Z „Erki” korzystało coraz mniej pasażerów, którzy albo przesiadali się do samochodów, albo do prywatnej linii R-Bus, która stała się konkurencją komunikacji publicznej na trasie Rybnik - Jastrzębie. Dlatego Międzygminny Związek Komunikacyjny zwrócił się do gmin, przez które przebiega linia, o dofinansowanie kursów E3. - Związek ma obecnie poważne problemy finansowe i nie ma możliwości dopłacać do linii – wyjaśnia Daniel Wawrzyczek, przewodniczący zarządu MZK.
Samorządowcy przyparci do mury zgodzili się na dopłaty do kursów. Wysokość dofinansowania waha się zależności od liczby kilometrów jakie przejeżdża autobus na danym terenie. Dla przykładu gmina Mszana zgodziła się wyłożyć 40 tyś zł. Od sierpnia do kursu dokłada również Jastrzębie Zdrój i Wodzisław Śląski.
Wyjątkiem jest Radlin, którego władze nie widzą korzyści z finansowania E-3. Na przystankach w Radlinie do „Erki wsiadało ledwie kilka osób.
Do linii nie chce dopłacać też Rybnik. Choć aż 30% kosztów linii dotyczy jej kursowania po Rybniku, to miasto nie będzie partycypować w kosztach, bo nie jest członkiem Międzygminnego Związku Komunikacyjnego.
A oto nowy chory cennik MZK Jastrzębie-Zdrój który obowiązuje od pierwszego sierpniaTygodnik regionalny Nowiny pisze:Gdzie zatrzyma się erka
http://img207.imageshack.us/my.php?image=4535bigzh4.jpg
Erka w Rybniku zatrzymać się musi, pytanie, kto za to zapłaci
Radlin nie będzie dofinansowywał linii E-3 z Jastrzębia do Rybnika, którą organizuje Międzygminny Związek Komunikacyjny w Jastrzębiu. W związku z tym autobusy nie będą zatrzymywały się na przystanku w Radlinie.
Linia E-3 jest bardzo popularna wśród mieszkańców regionu, którzy podróżują między Rybnikiem a Jastrzębiem. Dotychczas była chlubą MZK, bo od 1999 roku utrzymywała się ze sprzedaży biletów. Jednak po ostatniej analizie okazało się, że przynosi straty, podobnie jak inne linie. Jeśli zatem gminy nie wyłożą pieniędzy, kursy zostaną zlikwidowane. Na dofinansowanie zgodziły się już Jastrzębie, Mszana i Wodzisław. – Dla dobra mieszkańców nie możemy pozwolić na likwidację tej linii. Wiele osób z naszego miasta dojeżdża jej autobusami do pracy czy szkoły – tłumaczy Mieczysław Kieca, prezydent Wodzisławia.
Na 36 kursów dziennie w Radlinie wsiada i wysiada po około 24 pasażerów. To niezbyt dużo, by rocznie dokładać blisko sto tysięcy zł – mówi wiceburmistrz Piotr Śmieja. Radni też nie znaleźli podstaw do dofinansowywania, skoro do Rybnika czy Wodzisławia można dojechać innymi połączeniami, które miasto już dotuje. Dopłacać nie chce też Rybnik, który zresztą nie jest członkiem MZK. Na razie trwają rozmowy z prezydentem, ale autobusy w Rybniku zatrzymać się muszą. Jeśli gmina nie dołoży do tego interesu, większe koszty spadną na inne samorządy.
http://mzkjastrzebie.com/przejazd.php