Podwyżka cen biletów od maja

No i wszystko jasne – od 1 maja na bilety komunikacji miejskiej wydamy więcej niż do tej pory, bo średnio aż o jedną czwartą. O tyle samo wzrosną też kary za przejazd bez ważnego biletu.

Jedynymi rodzajami biletów, które ominie podwyżka to bilety: 7 dniowy, 30 dniowy na wszystkie linie w tym pospieszne, bilety 60 i 90 dniowe, 4 i 5 miesięczne na wszystkie linie w tym pospieszne, oraz odpowiedniki biletów w wersji na okaziciela, które i tak pozostaną najdroższe.

Nowymi rodzajami biletów będą: 7-dobowy za 46zł w formie papierowej, oraz 30 dniowy do przewozu jednej sztuki bagażu lub zwierzęcia kodowany na karcie miejskiej UrbanCard, który będzie kosztować 50zł.

Niezrozumiałym wciąż jest fakt, że opłata za przejazd na liniach pospiesznych będzie droższa niż na liniach normalnych. Badania średniej prędkości pojazdów na poszczególnych liniach dobitnie pokazują, że linie pospieszne wcale nie są szybsze od linii normalnych, a jeśli nawet są, to tylko w godzinach późnowieczornych, kiedy to na tych liniach obowiązują bilety jak na linie normalne.

Dalszą kwestią jest to, czy podwyżka cen jest zasadna. Miasto twierdzi, że jest, gdyż w ciągu kilku lat wzrosły ceny oleju napędowego i cena kilowatogodziny energii elektrycznej, pojawiło się 31 tramwajów typu Škoda 19T, oraz 100 Mercedesów. Jednak w tej kwestii miasto wykazało się pewną dozą ignorancji, gdyż do jednego worka wrzuciło wiele istotnych kwestii, jako pretekst do podparcia swojej racji.

Zacznijmy od pierwszej kwestii – MPK nie jest podmiotem, który odpowiada za ceny biletów, ani nie jest synonimem całej komunikacji zbiorowej we Wrocławiu. Oprócz MPK, linie obsługują także ajenci wyłonieni w drodze przetargów, a więc Sevibus, DLA oraz Polbus-PKS. Wszyscy ci przewoźnicy nie są organizatorami transportu, lecz wykonawcami usług przewozowych komunikacji zbiorowej na zlecenie miasta Wrocław. Kwota z biletów, ok. 92% idzie bezpośrednio do budżetu miasta, a pozostałych ok. 8% do operatora karty miejskiej UrbanCard. Dopiero od budżetu miasta rozkładane są pieniądze na poszczególne dziedziny, jak promocja, transport publiczny, szkoły itd. MPK, DLA, Polbus, czy nawet Sevibus jako przewoźnicy nie dostaną więc z tego tytułu więcej pieniędzy.

Miasta jako organizatora transportu zbiorowego nie interesują ceny prądu, czy paliw, bo równie dobrze zlecenie przewozów mogłoby przekazać innej firmie funkcjonującej jak wymienieni wyżej ajenci, którym miasto płaciłoby przewoźnikowi, który zaproponował najniższą cenę wozokilometra (wzkm, koszt przejechania 1km danym typem środku transportu). Wtedy też koszt uruchamiania poszczególnych linii byłby niższy (MPK ma wynegocjowaną najwyższą kwotę wzkm, spośród wszystkich przewoźników komunikacji miejskiej), ale i miasto nie miałoby pretekstu do podwyższania cen biletów.

Tymczasem nie od dziś wiadomo, że budżet miasta z powodu zbliżającego się dużymi krokami Euro 2012, przepłaconych inwestycji jest mocno nadwyrężony i zaczyna brakować w nim pieniędzy. Tak więc wg kalkulacji magistratu podwyżka cen biletów, przy założeniu że klientów będzie tyle samo, to dałoby 15 mln zł zysku na rok.

Tymczasem jak pokazują wykresy sporządzone na podstawie sprawozdań dostępnych w BIP’ie Urzędu Miejskiego wynika wyraźna tendencja spadkowa sprzedaży biletów jednorazowych:

Także biorąc pod uwagę sprzedaż biletów imiennych, wraz z semestralnymi nie ma rewelacji:

W liczbach wygląda to następująco:
2009 – 950711 sztuk
2010 – 1004782 sztuk
2011 – 938593 sztuk